poniedziałek, 3 marca 2014

Cała oczekiwaniem

Jak bardzo potrafię stać się oczekiwaniem?
Kto mnie nie zna, nie wie.
Kiedy oczekuję na paczkę czy list, stoję przyklejona do okna. W pracy robię szybki przemarsz od drzwi do drzwi - wszyscy oczywiście widzą i wiedzą, że czekam. Kurier od wejścia zostaje poinformowany, przez któregoś z kolegów, że jest tu jedna taka, co już szaleje z tęsknoty za nim i jego dla niej przesyłką. Podśmiewają się ze mnie, a mnie wcale nie jest niemiło. Muszę tak czekać, bo inaczej eksploduję. Niecierpliwa? Nie wiem. Po prostu oczekiwanie bywa miłe. Podsyca we mnie życie. Istnieje cel.

Zawsze był jakiś cel.
Prawie wcale się nie udawało. Szybki change i nowy cel, żeby nie zejść z braku oczekiwania.
Niedawno jednak zabrakło takiego celu. Nastąpił przesyt. Przesyt wszystkiego, czego można dotknąć. I regres, do wspomnień.  

Mam dosyć wspomnień/ Z trudem ogarniam własny dom

Taki to etap mi się przydarzył.
Czemu? Bo pewnego dnia, kilka nowych, szalenie poważnych celów zalśniło na horyzoncie. Rzeczy obce, takie jak bycie z kimś 24h i dom i pies i kapcie miękkie ze szlafrokiem, stały się bliskie i upragnione. Nie podróże, malowanie, ekstra praca. Jakimś instynktem przetrwania samo się, zrobiło się i jest, ale to nie to, o czym człowiek śnił całe życie.
Więc regres się stał, do wspomnień. Wywlekania tego, co powinno się schować i najgorszej z możliwych, porównania do dziś. I jeszcze to, że w tym porównaniu wypadam sama dla siebie kiepsko. O tym, że pewne drogi nie skrzyżują się już nigdy, jakoś rozum może pomyśleć, ale resztę ogarnia wciąż niepojęte oczekiwanie, które trwa już prawie 9 lat. W końcu moje oczekiwanie na dziecko, zamieniło się w gorzkie porównanie tego co jest, z tym co mogłoby być. Posiadaniem dziecka o ładnym, znajomym imieniu, mieszkaniu w domu na nieodległej ulicy i robieniu tego, co kocham w ramach pracy, zaraz po pracy, z kimś naprawdę bliskim.

Więc na co dzień na twarz nakładam brokat/ mylą mi się słowa z tego całego oczekiwania, na to co już się nie wydarzy. Piszę maile. Niezdrowe, o pogodzie, które nie powinny nigdy się pojawić.

Już, już, już nie wytrzymuje tempa
Wszystko kurwa skręca
Beksa
Straszna chała w głowie


Oglądaliśmy Wielkie piękno. Świetny film. Włoskie Dolce Vita. Doskonała muzyka.
Boję się, że jedna ze scen, zmieni się w rzeczywistość. Ta, w której główny bohater dowiaduje się o pewnym pamiętniku. Nie, nie o Jepa się wtedy martwię...


Jestem beksa ...


(piosenka ładna, parę słów znajomych)

1 komentarz: