niedziela, 22 czerwca 2014
Gdzie moje jajko? - rzecze Kura.
To żadna tragedia. No żadna, ale osobista. Zero skupienia, tylko łażę i łażę po tym domu, a jutro egzamin na prawko - teoria nr 1 i mam nadzieję ostatnia. To śmieszne, bo to pierwsza próba, ale wyczekiwana od roku, (próba bycia mamą, nie próba egzaminu ;)), a denerwuję się tym niezmiernie. Tak wiem, 3-6 miesięcy zdrowym ludziom to zajmuje, tak wiem, nie schizować się. Tylko gdzie moje jajko??? Szaleńcze liczenie zaczęłam już kilka miesięcy temu za podręcznikiem "W oczekiwaniu...", tak na próbę, żeby zobaczyć jak to jest i czy to w ogóle to jest realne. Do pracy mam na 7mą, więc wstaję 4.45, a mierzenie temperatury o tej godzinie to jest po prostu samookaleczenie. Na szczęście termometr zapamiętuje dane na później. W tej metodzie najpierw wyszło, że mam w tych godzinach nienormalną temperaturę bo jakieś 34st C praktycznie codziennie. Koleżanka powiedziała mi, że powinnam mierzyć w ustach i owszem podziałało - mam 35st. Na kursie prawka, na lekcjach z ratowniczką medyczną, owa powiedziała, w kontekście zajęć, że taka temperatura to już prawie śmierć. Wspaniale, a więc jestem żywym trupem, przynajmniej pod pachą! Po dwóch miesiącach bez zmian i bez skoków temperatury - przynajmniej dla mnie wyraźnych, zarzuciłam metodę. W międzyczasie kalendarz zapełnił się pomiarami śluzu i miękkości szyjki. Szyjka? Słaby ze mnie medyk, jest zawsze taka sama. A mazie te i owe też nie zachowują się standardowo. Dwa miesiące i dość. Okres mam teraz sterowany Luteiną, bo jak powiedziałam lekarzowi, że działa normalnie (czyli spóźnia się 1-2-3 dni) to powiedział, że to nienormalne. Ha! To jeszcze nie wie, że nienormalnie to tydzień albo więcej. Okres więc działa. Na kolejnym etapie odkryłam LH testy. Postanowiliśmy użyć ich jako antykoncepcji (tak, tak z pełną premedytacją, że jak będzie to będzie super, niestety test pomylić się nie chciał!) i dzidziusia nie było. Były za to dwie kreski na testach, kiedy pojawiało się jajko. Teraz, kiedy już jest po zabiegu i na jajko czekamy jak na zbawienie, po idealnie wypadającym okresie i skrupulatnym liczeniu na teście w ciągu ostatnich 5 dni nie pojawiła się moja kreska. Tak, złośliwie i z premedytacją nie pojawiła się. I jest mi źle, bo nie piłam alkoholu, nie szalałam byłam spokojna i zadowolona. Zero stresów, więc, gdzie moje jajko?!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz