środa, 4 czerwca 2014

Już!



Albo raczej nie do końca. Już skończyłam te okropne jazdy, jeszcze nie zdałam egzaminu!
Boję się śmiertelnie, bo to w końcu takie ważnie, nie zrobić komuś krzywdy i sobie jak się jeździ.
Nie zawieźć Rodziny, co zainwestowała i co liczy na to, że się zda.
<br>
Już, bo już czerwiec,ten upragniony i wyczekiwany, z taką ogromną niecierpliwością. Termin zabiegu usunięcia znamiona przesunął mi się o tydzień wcześniej, więc mam tydzień więcej na zagojenie przed wakacjami w Lizbonie. Tydzień więcej na oczyszczenie organizmu z podanego znieczulenia. Boję się tego zabiegu, bo tym razem (już drugim) pieprz jest z przodu i będę widzieć jak mi grzebią w ciele (na samą myśl jest mi niedobrze!). Boję się też tego, że jak wróci próbka z badań to usłyszę coś strasznego i wtedy jak w Balladynie spadnie na mnie grom z jasnego nieba i powali tą wiadomością. Oczywiście to czarnowidztwo, ale trudno się nie schizować, jak akcja się powtarza. Podwójnie przykry będzie to dzień, ponieważ nie będzie ze mną Małża, tylko Przyjaciel. Przyjaciel dobra rzecz, ale Małż lepszy, zwłaszcza w opresji!
<br>
Do zespołu leków ;) dołączył jeszcze jeden. Lęk przed samym sobą, bo przecież tak bardzo chcę tej małej poczwary, że jeśli za pierwszym razem się nie uda, to jak mniemam dostanę świra. Wiem, wiem. To wszystko biologia i trochę szczęścia. Wiem, wiem, u absolutnie zdrowych to trwa między 3-6 miesięcy w porywach do roku. I co z tego, wiedzieć to jedno, a czuć to drugie.
Jest jeszcze aspekt socjo-rodzinny. Wprawdzie nikt nas tym tematem nie zadręcza, nikt o nic nie pyta, ale mam poczucie, że będę mieć sobie za złe, jeśli świeżo upieczone małżeństwo kuzynów będzie szybsze. Małż mówi, że to nie wyścig. No nie wyścig ja wiem, ale w psyche jest coś takiego, że nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Co innego jakby to było równocześnie, to nawet takie marzenie mam, że by się nam razem jakoś to dało fajnie zgrać, bo mieszkamy niedaleko i można by razem dzieci wietrzyć i wzajemnie sobie podrzucać i rodzinnej było by, tak jak mi się zawsze w dzieciństwie roiło, patrząc na innych i nie mając samemu rodzeństwa.
<br>
Podsumowując. Umysł babski jest tak skomplikowany, że czasem sama się sobie dziwię, że wytrzymuję ten natłok sprzeczności i nie wyszłam jeszcze z siebie i nie stanęłam obok.
<br>
Do usłyszenia niebawem, jak tylko ciut pooglądam skrzyżowań na komputerze!
<br>
<br>

P.S. A tych pod postem kocham, och kocham!

<br>

<br>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz