piątek, 14 lutego 2014

Czas "tykającego zegara"

Postanowiliśmy mieć dziecko.
Naiwni, przeświadczeni o tym, że to takie proste (w końcu co 10ta nastolatka w Polsce wpada...) postawiliśmy sobie ostateczne ultimatum życia na wolności - czyli CZERWIEC.

Nie wzięliśmy jednak pod uwagę, że ani my nastoletni, ani nieodpowiedzialni, ani żadni tacy, co by nam wpaść było łatwo.
Po przeczytaniu paru podręczników robienia dzieci wyszło na to, że przygotowania należy zacząć sporo wcześniej. O zgrozo! trzeba być przy tym świętszym i bardziej zdyscyplinowanym od samego Buddy. I ciało swoje znać. A jak tu znać, jak z reguły to co płynne, chowa się z niesmakiem przed światem?!
Pobieżnie przeczytana (tak, to mój nałóg) ulotka z kursów przedmałżeńskich o naturalnym planowaniu rodziny, pomimo niechęci (chyba zaczerpniętej z mediów!) jednak utknęła w pamięci. O niebywałości! W całości pokrywała się z podręcznikiem "W oczekiwaniu na...". Nagłe oświecenie spłynęło na mnie. Okazało się, że cały swój jakże żalośnie krótki żywot dałam sobie wmawiać, że npr to metoda antykoncepcyjna. A przecież żaden katolik z krwi i kości nie będzie dzieciofobem. Jak już coś to raczej dzieciofanem i każdego potwora z miłością przyjmie. Skąd więc to przewrotne myślenie o tym, że to ma "zabezpieczać"?! To po pierwsze.
Po drugie to coś na usprawiedliwienie. Tak, na biologię chodziłam z równą pasją, co na j.polski (jestem filologiem). Niestety rozdziały o rozmnażaniu przypadałay na klasę czwartą, wiek ciekawski i wstydliwy. I co gorsza oddalony od "prawie 30ki" o lata świetlne. Trochę się zapomniało, a sporo się nie wiedziało i wiedzieć nie chciało. Dlaczego? Bo dzieci też się mieć nie chciało i raczej potwory budziły wstręt. Nie było więc potrzeby studiować internetu i męczyć Rodzica, ani koleżanki ( bo one w większości jednak dzieciów nie mają!) I koza u woza miejsce swe znalazła.
Zakupiłam więc:
- termometr elektroniczny (jakież było moje zdziwienie, gdy pani farmaceutka powiedziała, że rtęciowych już nie produkują!)
- zeszyt a raczej kalendarz i odnotowałam: na blistrze tabletek antydzieciowych pozostało 2.

Na ostatniej wizycie u Dr.Pipki nieśmiało zacząłam wypytywać o "co i jak". Poinformował mnie, że w większości przypadków wystarczy 2 miesiące do wypłukania hormonów i można startować. Do upragnionego czerwca zdążymy.

Dziś w walę-w-tynki, dzień romantyczny bardziej niż bzycząca Noc Kupały, miało być miło i radośnie. Wzięłam wolne, ponieważ wypadało moje badanie w gabinecie dermatoskopii. (Dla niewtajemniczonych, to takie miejsce, gdzie człowiek pod superczuły aparat foto podstawia te i owe pieprzyki i odbarwienia.) Szef, jak i cała załoga w pracy uznali, że to doskonała wymówka na randez-vous z mężem. Niestety - nie tak miał wyglądać ten dzień.
Będąc starym wygą - jak chodzi o to badanie - szłam już na azymut. Raz do roku muszę być wyoglądana na wszelkie sposoby i już. Nie, nie bo lubię. Oglądają mnie wciąż, ponieważ moja skóra lubi produkować kancerogennych przyjaciół, którzy rosną. Kilka lat pod rząd wychodziłam zadowolona, że nic nie ma i że nie będę mieć nowego "robaka" w postaci blizny w jakimś miejscu. Niestety nie tym razem. Kolega po ostatnim badaniu w lipcu zeszłego roku urósł pokaźnie i promieniście, dzięki czemu dostałam polecenie "żeby nie zwlekać". Termin na chirurgii mam na II połowę czerwca. Na kolejne przyglądanie się obcym - na sierpień.
I nie - nie żeby najbardziej martwiło mnie, że wakacji nie będzie - bo będę musiała się ubierać w pełen rękaw w upały, i nie że martwi mnie, że nie popływam w portugalskim morzu czy jakimś innym słonym, co było w planach. Martwi mnie pytanie pani chirurg - czy jestem w ciąży - i podpowiedź, że lepiej żebym nie była, jak będą dziada ciąć. Irytuje i przeraża, że będziemy o ten jeden miesiąc prób do tyłu. Ten naszarpany i negocjowany z trudem.
Tak, to nadal ja. Antydzieciowa i sfrustrowana dzieciochciejka.

1 komentarz:

  1. Eeee, to nie tak! ;) Dla mnie npr jest metodą zarówno antykoncepcji jak i pomoc przy poczęciu. Z prostej przyczyny - kiedy nie jestem zainteresowana ciążą - wiem, kiedy można się bezpiecznie, że tak powiem - bzykać (obserwacja szyjki, śluzu i temperatury nie jest wcale taka trudna). A kiedy niebawem będzie mnie interesował odwrotny efekt do antykoncepcji - wiem, w które dni celować najlepiej ;) I nie piszę tego z punktu widzenia katolika, bo ja nawet niewierząca jestem. Lubię tylko wiedzieć, co i kiedy się dzieje z moim ciałem.
    Powodzenia i napisz coś nowego, bo cisza nastała ;)

    OdpowiedzUsuń